Około dwustu osób wzięło udział w pielgrzymce na odpust Matki Bożej Różańcowej w Niżankowicach na Ukrainie. Tamtejszy kościół znany jest jako Sanktuarium Matki Boskiej Opatrznościowej, zwanej też „płaczącą”. Na prośbę Stowarzyszenia Pamięci Polskich Termopil i Kresów w Przemyślu, polska Straż Graniczna i ukraińscy pogranicznicy umożliwili pielgrzymom dotarcie do celu poprzez tymczasowe otwarcie granicy z Malhowic do Niżankowic.
O Niżankowicach było głośno w Polsce i na Ukrainie w 2005 roku, kiedy to z twarzy figurki Matki Boskiej Fatimskiej w tamtejszym kościele popłynęły łzy. Po raz ostatni w 2007 roku. Osobą, która jako pierwsza zauważyła to niezwykle zjawisko, był miejscowy parafianin Włodzimierz Moroz, pełniący wówczas obowiązki kościelnego.
- 5 stycznia 2005 roku przyszedłem do kościoła, żeby zrobić porządki przed świętem Trzech Króli. Gdy zbliżyłem się do figury Matki Bożej, zobaczyłem twarz mokrą. Ażeby potwierdził ktoś, że twarz jest mokra matki Bożej, zawołałem tu taką sąsiadkę, panią Janinę, ona też przyszła, potwierdziła, ze widzi też twarz mokrą. Te łzy pojawiały się więcej, jak przez 40 dni.
Szereg osób twierdzi, że dzięki cudownej figurce z Niżankowic otrzymało łaskę uzdrowienia. Bogdan Mucha z Przeworska przyjeżdża do Niżankowic z wnuczką Magdaleną dwa razy w roku, aby dziękować Matce Bożej za jej uzdrowienie. Magda urodziła się w 2010 roku w Rzeszowie z powikłaniami. Lekarze ocenili wówczas jej stan zdrowia na 3 punkty w skali dziesięciopunktowej i zakwalifikowali do leczenia w prokocimskiej klinice.
Bogdan Mucha, z Przeworska z wnuczką Magdaleną - Została otarta obrazkiem Matki Bożej z Niżankowic i chusteczką, i wyniki z godziny na godzinę zaczęły się poprawiać. Po czterech godzinach pani ordynator stwierdziła, że ma już 7 punktów i powiedziała wprost, że to był cud, że nad tym dzieckiem czuwał Pan Bóg.
Mieszkanka Przemyśla, Franciszka Daraż, z domu Skwarczyńska, przyszła tu na piechotę przez otwartą granicę. Pamięta, jak została stąd ekspatriowana z rodzicami do powojennej Polski. Przyjeżdża tu, kiedy tylko jest okazja, bo jak mówi zostawiła tu serce.
- Urodziłam się w Niżankowicach. Tu byłam chrzczona. Mając lat 6 wyjechaliśmy z rodzicami w stronę - przymusowe było wysiedlenie stąd w stronę Przemyśla. Osiedliliśmy się w Pikulicach. Tam zostaliśmy spaleni. Ale to jest moje serce tutaj, do którego przychodzę.
Parafia rzymskokatolicka w Niżankowicach funkcjonuje dzięki pielgrzymom. To dzięki ich pomocy został odremontowany kościół i urządzone mieszkanie dla proboszcza w pomieszczeniu obok zakrystii. Z myślą o pielgrzymach otwarto granice. Mieszkańcy przygranicznych miejscowości liczą, że kiedyś w końcu w tym miejscu powstanie przejście graniczne.
Zjecie: nowiny24.pl